Symbol Peruna
Pan wielki. Perun Gromowładca. Każde przedsięwzięcie musi mieć szefa. I jak na górze, tak na dole. Ludzie, chcąc zapewnić sobie boską opiekę, przypisują własne stworzenie sile wyższej. Każda religia ma takie same podstawy emocjonalne.
Hierarcha boskich panteonów od najdawniejszych czasów była osnuta na starych plemiennych układach zależności jej członków względem siebie. Zawsze był w stadzie przywódca, który koordynował działania grupy. Identyczne korelacje występują w przyrodzie, gdzie mamy do czynienia z grupami osobników zorganizowanych w stada.
Przewodnikiem boskiego stada dla Słowian był Perun. Symbol Peruna rysowano na wszystkich ważnych dla ludzi przedmiotach. Miał chronić od złego, choć sposób, w jaki Perun okazywał swą łaskę, był dość wybuchowy.
Perunowa rozeta w podstawowej wersji, bez naleciałości stylistycznych, ma kształt sześciokąta. Trzy osie symetrii dzielą figurę na sześć identycznych trójkątów równobocznych.
Znak często i chętnie używany był na całym terytorium zamieszkałym przez ludy wywodzące się z pnia słowiańskiego. Używano go do ochrony dobytku przed niszczącym dotykiem gromów.
Gromowładne bóstwo symbolizowało najdziksze przejawy mocy natury. Żywiołem Peruna była burza z piorunami rażącymi ziemię. Doświadczenie porażenia wyładowaniem energetycznym i przeżycie było dla ówczesnych wyróżnieniem. Namiastką spływającej na człowieka chwały było posiadanie talizmanu wykonanego z materiału, który miał kontakt z boskim piorunem.
Początki prymatu w panteonie, jak wielu największych były bezpostaciowe. Jednak niecodzienność i gwałtowność zjawiska sprawiła, że Perun dostał w końcu ciało, postawę, charakter i atrybuty. Były to identyfikatory wojownika. Mocarza z olbrzymią tarczą szeroką w górnej części, osłaniająca przed ciosami tors i szyję, a wąską u dołu, by chronić nogę wykroczną. Olbrzyma z druzgoczącym wszystko młotem w muskularnej dłoni. Młot raził piorunami, gdy Perun atakował swych i naszych wrogów, przemierzając nieboskłon jak arenę wojenną.
Przedstawienie, pełne mocy, jest zarazem przejawem szacunku i bezgranicznego oddania lennych wasali.
Dziś nasze technologie dorównują licznym z tamtych wyobrażeń. I bogowie zmaleli. A ten, który przyszedł do nas z posłannictwem, nie miał w sobie nic z oszalałego walką i adrenaliną paladyna. Dał się pojmać, skatować i zabić na palu, który sam sobie przyniósł.
Dziś trzeba nam znów boga, który nas zachwyci. Przypomni czasy bohaterów. Mamy wciąż tęsknotę za zmaganiem, pokonywaniem i chwałą. Każdemu mężczyźnie przystoi towarzystwo dwóch bliźniaczek Glorii i Victorii.